NADGRYZIONY MÓZG AGNIESZKI HOLLAND – RECENZJA FILMU „POWROTY AGNIESZKI H.” KRYSTYNY KRAUZE I JACKA PETRYCKIEGO

Już w najbliższy piątek, 11 października, rusza 29. Warszawski Festiwal Filmowy. W Konkursie Dokumentalnym, wśród piętnastu filmów z całego świata, będzie można zobaczyć także polskiego reprezentanta, wspólny dokument Krystyny Krauze i Jacka Petryckiego – „Powroty Agnieszki H.”. Zapraszamy do czytania recenzji tego filmu.

Punktem wyjścia „Powrotów Agnieszki H.” (2013) Krystyny Krauze i Jacka Partyckiego jest jeden powrót Agnieszki Holland do Czech (ostatni, związany z realizacją miniserialu „Gorejący krzew”, 2013), ale tak naprawdę uruchamia on lawinę kolejnych. Ten najważniejszy dotyczy studenckich lat bohaterki, która między 1966 a 1971 rokiem studiowała w Praskiej Szkole Filmowej FAMU. Autorzy przeprowadzili doskonałą wiwisekcję tamtego okresu: słuchamy wspomnień Holland i jej rodziny, rozmów z przyjaciółmi ze szkoły, a oprócz tego dostajemy ilustracje w postaci licznych materiałów archiwalnych. Ale „Powroty Agnieszki H.” to nie tylko świadectwo konkretnego czasu. Równie interesujący jest wątek wpływów lat studenckich na późniejszą twórczość reżyserki (przeciekowa rozmowa o roli Holland w „Przesłuchaniu”, 1982 Ryszarda Bugajskiego). Podobać się mogą również zderzenia przeszłości z teraźniejszością, kiedy bohaterka spogląda na miejsca swojej młodości: korytarze, sale wykładowe FAMU, akademik, mieszkanie, praskie ulice, a przede wszystkim celę, w której odsiedziała kilka tygodni w 1970 roku. Mówiąc o spotkaniu przeszłości z teraźniejszością, trzeba też wspomnieć o filmie, który na naszych oczach się tworzy. To opowieść o autentycznych wydarzeniach powiązanych z samospaleniem Jana Palacha, wydarzeniach, które Holland osobiście przeżyła.

Najciekawszym elementem filmu jest trójkąt: bohaterka-kamera-operator. Oko Petryckiego, wieloletniego przyjaciela i współpracownika reżyserki (w Polsce to był jej etatowy operator, razem siedem wspólnych filmów) naszkicowało niezwykle intymny portret osoby bogatej wewnętrznie, ciepłej, ciekawej świata, ludzi, wrażliwej, wiernej swoim ideałom – jednym słowem mówiąc, osoby wzorowej. Przy czym film pozbawiony jest całkowicie patetycznego ciężaru, nadmiernej gloryfikacji, którą często grzeszą dokumenty biograficzne. Autorzy (i co ważne, również bohaterowie ) zachowują dystans do opozycyjnej, studenckiej działalności. Między operatorem i bohaterką wyczuwa się serdeczność, zrozumienie, zainteresowanie, a także poczucie humoru, dzięki czemu od pierwszych minut zaskarbiają sobie naszą sympatię (ostatnio taką sympatią obdarzyłem artystkę-bohaterkę filmu Doroty Kędzierzawskiej „Inny świat”, 2012). Obecność Petryckiego jest nie do przecenienia również dlatego, że jest on doskonałym partnerem do rozmów nie tylko o przeszłości, ale też o tematach współczesnych. Wspominając o rozmówcach, warto dodać dwu kolegów Holland z FAMU, operatora Andrzeja Koszyka i dokumentalistę Andrzeja Zajączkowskiego. W takiej, powiedziałoby się, rodzinnej atmosferze bohaterka odbywa swoje podróże .

Na koniec krótka dygresja objaśniająca tytuł recenzji. „Powroty Agnieszki H.” rozpoczynają się autorefleksyjną sceną, w której Petrycki tłumaczy cel dokumentacji, przywołując taką oto anegdotę: "Myśmy mieli w heroicznym okresie naszej młodości wspólnego przyjaciela, który się nazywał Staszek Latałło. I on miał takie sformułowanie, które do dziś moja żona pamięta, np. jako coś niezwykle istotnego. Po tym, jak się poznał z Agnieszką, mówił, że ona jest taka, że ja mam ochotę zjeść jej mózg. I to jest coś takiego, co też jest powodem tego filmu, tzn. ja rzeczywiście myślę, że przy pomocy tego filmu może troszeńkę nadgryziemy ten jej mózg."