"STAWIAM SIĘ W POZYCJI GOŚCIA ZAPROSZONEGO DO ŚWIATA MOJEGO BOHATERA" - WYWIAD Z PIOTREM BERNASIEM

Wśród pięciu polskich dokumentów, jakie zakwalifikowały się do udziału w tegorocznej edycji Festiwalu IDFA, jest "Życie motyla" Piotra Bernasia. Film będzie rywalizował w Amsterdamie o nagrodę w Konkursie Średniometrażowych Dokumentów. Zapraszamy na wywiad z autorem.

Daniel Stopa: "Życie motyla" to kolejny twój film, w którym portretujesz silną postać, "gladiatora" współczesnych czasów. Dlaczego taki typ bohatera najbardziej cię interesuje?

Piotr Bernaś: To bardzo złożona kwestia. Moje odczucia do tego typu bohaterów, jak Przemek ("Paparazzi") czy Marcin Różalski ("Życie Motyla") są zazwyczaj dwojakie i mocno spolaryzowane. Z jednej strony jest niechęć i duży krytycyzm. Te emocje odnoszą się do ich powierzchowności, maski, którą przyjmują, mitu, którym chcieliby się stać.  To wszystko, co widać z zewnątrz, powoduje, że moi bohaterowie wręcz mnie odrzucają.  Widzę stereotyp.

Rodzi się jednak we mnie pytanie, co kryje się pod tą ciężko wypracowaną - myślę, że jednak uwierającą ich - powierzchownością? Dostrzegam tam na ogół człowieka zagubionego, człowieka przestraszonego, będącego w pułapce własnego ego. Jednym słowem, współczesnego człowieka, który stracił azymut. I to jest ta druga strona spojrzenia - rodzi się we mnie empatia. Zauważam tam część siebie i każdego z nas, widzę nasze marzenia, dążenia do nich, życiowe błędy, wypaczenia i jednocześnie ogromny, wciąż niewykorzystywany na szerszą skalę, potencjał do stawania się lepszymi ludźmi.

Twoi bohaterowie nie są jednowymiarowi i dzięki temu wydają się nam bardziej prawdziwi, ich historie bardziej bliskie...

Jestem przekonany, że moi bohaterowie, podobnie jak każdy z nas, mają tak samo duży potencjał do tworzenia rzeczy pięknych i wzniosłych, jak i niszczenia wszystkiego dookoła. Możemy iść drogą miłości lub drogą nienawiści. Wydaje mi się, że drogi te biegną równolegle, bardzo blisko siebie. Często nie zauważamy, kiedy znajdziemy się już po drugiej stronie lustra, niekoniecznie tam gdzie chcielibyśmy być. Czasami powrót na tę właściwą drogę wydaje się wręcz niemożliwy i niewykonalny, a on tak często okazuje się być w zasięgu ręki. Uważam, że nasza prawdziwa siła kryje się w naszych słabościach, umiejętności zrozumienia ich, akceptowania i przezwyciężania. Kocham człowieka słabego, który upadł, ale chce się podnieść. Taki mi właśnie imponuje. Mam natomiast bardzo krytyczne podejście do wszelkich mitów zbudowanych na kulcie siły i potęgi. To w naszych słabościach kryje się nasza siła. Stwierdzenie to można też odwrócić i powiedzieć, że w naszej sile kryje się nasza słabość i strach. Zdecydowanie wolę jednak to pierwsze.

A jak wygląda twoja współpraca z takimi bohaterami? W filmie kamera bardzo często podąża za bohaterem, czujemy jakbyśmy byli z tyłu. Marcin to człowiek w nieustającej walce. On zawsze chce być pierwszy, najlepszy...

Współpraca z tego typu bohaterami nigdy nie jest łatwa. Jako filmowiec często stawiam się w pozycji gościa zaproszonego do świata mojego bohatera. Gościa, który powinien pokornie i z wdzięcznością respektować narzucone mu warunki. Dzięki takiej perspektywie mogę rozpłynąć się, stworzyć warunki do tego aby kamera stała się niewidzialna i nieodczuwalna. Mam też czas na zrozumienie rzeczywistości w jakiej się znalazłem, zanim zacznę wyciągać jakiekolwiek wnioski, prowokować pewne sytuacje i analizować skutki tych prowokacji. Moje relacje z Marcinem miały też swoją dynamikę. Musiała nastąpić faza wzajemnego „obwąchiwania się”, faza „bycia oprowadzanym”, ale też i faza „odlepienia się”; moment spojrzenia na rzeczywistość bohatera moimi własnymi oczami i poprzez moją własną wrażliwość. To moment skonfrontowania bohatera z pewnymi wyborami, które w moim filmie i poniekąd poprzez ten film zostały mu zaproponowane.

Wspomniałeś, że masz krytyczny stosunek do sportu opartego na micie siły, ale, chcąc czy nie, musiałeś się z tym mitem zmierzyć

Sport jako taki w ogóle mnie nie zajmował i nie zajmuje. Osobiście nie uważam MMA za żadną dziedzinę sportu, mimo iż pewnym kręgom bardzo zależy na tym, aby tak właśnie to promować. Pewnym punktem wyjścia był mój osobisty krytycyzm do sytuacji urządzania publicznych bitek, ale istotą dla mnie stało się przede wszystkim sportretowanie człowieka, który znalazł się w tej pułapce, czy też dosłownie klatce. Chciałem skupić się na jego bólu, wysiłku i obsesji. Chciałem zapytać o osobistą cenę jaką za to wszystko musi zapłacić. Z czasem pojawiły się też w filmie elementy psychologii i urojeń. Fakt, że mój bohater dąży do „udoskonalania” swojego ciała według własnej woli i wyobraźni to kwestia jego osobowości.

Marcin staje też w filmie przed ważnym wyzwaniem, jakim jest koniec kariery sportowej. Mówi wręcz, że śmierć na ringu to jego marzenie. To problem dotykający każdego sportowca... 

Chciałbym w naszej rozmowie jak najbardziej odejść od tematyki sportowej, która, jak wspomniałem, wcale mnie nie interesuje i skupić się bardziej na kwestii uzależnienia i znalezieniu się w pułapce życiowej, sytuacji pozornie bez wyjścia. Ten temat jest mi bliższy, bo sam to wielokrotnie przeżywałem. Myślę, że w takim momencie zastałem mojego bohatera, podsumowywania dotychczasowego życia i podejmowania decyzji, co dalej. Czy Marcin będzie miał siłę i odwagę na zrobienie kolejnego kroku i zaczęcie życia od nowa „ w cywilu”, nie wiem. Z całego serca mu tego życzę. Co go czeka kiedy będzie dalej robił to co robi? Myślę, że odpowiedź jest jedna i na pewno jest to jakaś droga do spełnienia jego fantazji o śmierci na ringu. To, czym ten film mógłby się stać dla mojego bohatera, to szansa na przyjrzenie się sobie z boku i wyciągnięcie własnych wniosków. Mam nadzieję, że będzie taką właśnie szansą też dla podobnych jak Marcin osobowości. Dla mnie ten film stał się właśnie taką szansą. Więcej nie mogę dać ani Marcinowi ani widzowi… a sobie już dałem.

A czy dalej utrzymujesz kontakt z Marcinem?

Myślę, że nasze światy są zbyt odległe od siebie, że wystarczy jeśli się respektujemy z własną odmiennością i niezależnymi punktami widzenia.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję