„IM MNIEJ TYM WIĘCEJ” – ISTOTA KRÓTKICH DOKUMENTÓW

Na spotkaniu z publicznością po pokazie filmu "Inwentaryzacja", odbywającym się na zakończonym niedawno festiwalu PLUS CAMERIMAGE 2010, Paweł Łoziński, zapytany, czy nie chciał nakręcić filmu dłuższego i opowiedzieć o tytułowej inwentaryzacji coś więcej, przyznał, że: "są tematy na godzinę, a są też tematy na 9 minut". Jego zaś temat był zdecydowanie „na 9”.

Inwentaryzacja Pawła Łozińskiego, H20 Tomasza Wolskiego, Kostka cukru Jacka Bławuta, Muzykanci Kazimierza Karabasza, jedne z pierwszych filmów Krzysztofa Kieślowskiego, takie jak Urząd czy Refren

Wszystkie powyższe dokumenty łączy przede wszystkim jedno - każdy z nich nie przekracza 10 minut. Wydawałoby się, że taki krótki, trwający nawet mniej niż kwadrans film – nie wspominając, że film z gatunku dokumentalnych – odzwierciedla zaledwie mały fragment rzeczywistości, przedstawia małą cząstkę tematu, stanowi jakby wstęp do obszernego problemu bądź jego zarys – nakreślony na szybko i powierzchownie, bez wniknięcia w sedno sprawy.

A jednak pojawiły się w polskim kinie – chociażby wymienione wcześniej tytuły – dokumenty niezmiernie krótkie, lecz, paradoksalnie, wypełnione po brzegi treścią i oddające to, co najważniejsze – istotę danego problemu. Za pomocą niewielkiej liczby ujęć i scen filmy te przekazują pewien obraz całości, czegoś rzeczywistego i uniwersalnego. Poprzez minimum wyrażają maksimum, a słowa typu kondensacja i kwintesencja - są tu jak najbardziej na miejscu.

Biorąc za przykład Inwentaryzację Pawła Łozińskiego, gdzie sam tytuł – inwentaryzacja – wskazuje nam na długi, wymagający czasu i zaangażowania proces, można bez wątpienia mówić o kwintesencji i skondensowanej formie. Dokument Łozińskiego pokazuje prace inwentaryzacyjne, których celem jest odszyfrowanie napisów, a zwłaszcza odczytanie nazwisk znajdujących się na starych, opuszczonych, często zakopanych w ziemi grobach na żydowskim cmentarzu. Cmentarz ten znajduje się w centrum Warszawy i obejmuje niemalże trzydzieści hektarów powierzchni. Jest jak zaginione, podziemne miasto w sercu drugiego miasta. Lecz widz bezpośrednio nie zobaczy w filmie tego przytłaczającego ogromu, tej wielkości, o której świadczą liczby, tysięcy nagrobków i tysięcy nazwisk. Nie będzie również przez kilkadziesiąt minut obserwował, w jaki sposób inwentaryzatorzy odkrywają kolejne napisy, jak właściwie wygląda ich dzień pracy. Nie będzie świadkiem tego długiego, mozolnego procesu poszukiwania i odkrywania – lecz, pomimo tego, poczuje jego wagę i znaczenie.

Dokument Łozińskiego opiera się na szczegółach, na zbliżeniach pyłku spadającego z liści drzew, kilku twarzy i dłoni, których palce dotykają powierzchni kamienia. Te krótkie, niemalże minimalistyczne ujęcia mówią więcej niż kilkunastominutowe sceny, obrazujące pewną całość zdarzenia. Poruszają problem tożsamości i pamięci – nie tylko pamięci o tysiącach nazwisk, lecz również o jednym ludzkim istnieniu. Sam Paweł Łoziński, opowiadając o swoim filmie na spotkaniu podczas festiwalu PLUS CAMERIMAGE, przyznał, że im mniej, tym więcej.

(na zdjęciu obok: fotos z filmu Inwentaryzacja Pawła Łozińskiego)