O FILMIE „DOWNTOWN – MIASTO DOWNÓW” PIOTRA ŚLIWOWSKIEGO I MARTY DZIDO

W zrealizowanym na początku lat dziewięćdziesiątych dokumencie „Nienormalni” (1990) Jacek Bławut zrewidował fałszywe wyobrażenie o osobach niepełnosprawnych umysłowo, jako ludziach zagrażających swoją odmiennością reszcie społeczeństwa. Bohaterowie filmu – wychowankowie Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Kozicach Dolnych – zostali przedstawieni od strony, której dokument polski wcześniej nie ukazywał, opartej na bliskości, szczerości, intymności i godności osobistej. Piotr Śliwowski i Marta Dzido w swoim dokumencie „Downtown - miasto Downów” (2010) powracają do tej samej problematyki, którą poruszył w latach dziewięćdziesiątych Jacek Bławut.


Bohaterem „Downtown – miasto Downów” jest  Oiko Petersen – młody fotograf, znany m.in. z wystawy „Guys. From Poland with love”, która poruszała problem niechęci wobec mniejszości seksualnych. Dokument Śliwowskiego i Dzido przedstawia kulisy powstawania najnowszego projektu Petersena „Downtown Collection”, prezentującego sylwetki trzynastu osób z zespołem Downa. Fotografowani amatorzy-modele ubrani zostali w specjalnie zaprojektowane kreacje, dzięki czemu mogli wcielić się w wymarzone przez siebie role (Szefa, Baletnicy, Królowej Śniegu, Punka, Malarza i inne). 


Petersen przypomina Leszka Plocha – bohatera filmu „Nienormalni”, nauczyciela-terapeutę, który ma za zadanie stworzyć zespół muzyczny składający się z upośledzonych umysłowo wychowanków ośrodka. Postaci obu filmów łączy wspólny cel – upiększenie świata niepełnosprawnych umysłowo. Różnica polega na tym, że Petersen rzeczywiście uatrakcyjnia świat ludzi z zespołem Downa, natomiast Ploch przekształca swoje dotychczasowe myślenie o upośledzonych intelektualnie – upiększa własny świat, nie zmieniając świata wychowanków. Kolejna różnica między bohaterami zaznacza się w relacjach z innymi ludźmi. W „Downtown...” dowiadujemy się, że Petersen inspiracje do swojego projektu zaczerpnął z osobistego doświadczenia – kilka lat temu jego siostra urodziła syna z zespołem Downa. W jednym z wywiadów autor wystawy wyznał, że w bardzo naturalny sposób ta tematyka zaczęła dotyczyć również mnie – najbliższa rodzina, mój siostrzeniec. Pamiętam, że zanim urodził się Piotrek, nie wiedziałem nic na temat zespołu Downa. W jakimś szaleńczym pędzie szukaliśmy z rodziną informacji na ten temat. Trafiłem na książkę Anny Sobolewskiej „Cela”, która jest z resztą jedną z bohaterek mojej serii. To dość powszechne w sztuce, że dotyka się rzeczy, które są bliskie. Chcę o tym opowiedzieć, bo uważam, że warto. Petersen jest więc świadomy słów Kasi, wychowanki ośrodka z filmu Bławuta, że trzeba podejść do tego delikatnie, po prostu. Charakterystycznej dla fotografa serdeczności i empatii z początku brakuje Plochowi. Bohater „Nienormalnych” powoli zmienia swoje nastawienie, zaczyna rozumieć specyfikę dzieci i ją akceptować. Natomiast relacje Petersena z osobami z zespołem Downa od pierwszych scen są wzorowe. Odbiorcy łatwiej utożsamić się z postacią Plocha, bowiem nauczyciel odzwierciedla istniejący w społeczeństwie lęk przed nieznanym; wraz z bohaterem możemy przełamać barierę nietolerancji, wniknąć w świat osób niepełnosprawnych i zrozumieć go. W postawie Petersena, która zasługuje na głębokie uznanie, nie można znaleźć powszechnego uprzedzenia i słabości. Terapeuta na ekranie uczy się dopiero budować relacje; fotograf posiadł tę umiejętność znacznie wcześniej.


Uczestników projektu „Downtown Collection” łączą z wychowankami ośrodka w Kozicach Dolnych zbliżone marzenia. Kuba, bohater filmu Śliwowskiego i Dzido, chce być postrzegany jako Gentleman; kojarzy się z Elegantem z „Nienormalnych”. W pozostałych postaciach również znajdziemy odpowiedników z dokumentu Bławuta: Michał, Mistrz Świata przypomina Piotrusia, który marzy o zwycięstwie na olimpiadzie; Ola, Pani Domu kojarzy się z Kuchareczką Ewą; Adam, Szef przypomina Tomka, który chce być detektywem Dempseyem; Daniel, Malarz podobny jest do Mariusza grającego stale na mandolinie. Różnica widoczna jest w dążeniu bohaterów do spełnienia marzeń. W projekcie Petersena osoby z zespołem Downa mogą chwilowo przywdziać wyśnione role za pomocą kreacji, przebrania czy rekwizytu. W „Nienormalnych” wychowankowie stają się w naszych oczach pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, ponieważ dostrzegamy w ich codzienności  wysiłek podczas zawodów sportowych, skupienie w trakcie lekcji muzyki, życzliwość, niekontrolowaną radość czy zwątpienie i smutek. Kuba, Gentleman z „Downtown...” sfotografowany został w eleganckim garniturze, błyszczących butach i wysokim cylindrze na tle uroczej uliczki. Kiedy przypomnimy sobie fragment, w którym Elegant z dokumentu Bławuta wybiera się na miejscową dyskotekę i zostaję wyrzucony, gdy prosi jedną z dziewcząt do tańca, zrozumiemy na czym polega różnica. W „Downtown Collection” nie ma miejsca na gorzki smak rzeczywistości. Tym samym projekt Petersena generuje fikcję, obraz zmyślony - utopię. Wychowankowie ośrodka walczą o swoje marzenia na arenie rzeczywistości; często upadają i powstają – to czyni ich świat autentycznym. Nie należy pominąć faktu, że bohaterowie filmu Śliwowskiego i Dzido nie walczą z problemami codzienności, jednak przedstawiona wystawa fotograficzna nie porusza tego aspektu.


Tytuły filmów są znaczące. „Downtown - miasto Downów” odnosi się bezpośrednio do projektu Petersena i piosenki „Downtown” skomponowanej przez Toniego Hatcha. Utwór stanowi klamrę dla dokumentu. Na początku słyszymy go w oryginalnej wersji – śpiewa Petula Clark; na końcu piosenkę wykonują organizatorzy projektu – Petersen i projektantka mody. Downtown jest nie centrum miasta, tylko Downtown jest światem Downów, miastem Downów. Jest pewną alternatywą dla naszych smutków, dla naszego pośpiechu – wypowiada się Petersen. Podobny sens wyraża refren piosenki: Więc idź do Downtown, wszystko będzie świetnie, gdy będziesz w Downtown. Lepszego miejsca na pewno nie ma. W Downtown – wszystko na Ciebie czeka. Tytuł „Nienormalni” jest ironiczny, wyraża fałszywe myślenie o ludziach niepełnosprawnych – postawę, która nie jest gotowa na przewartościowanie powierzchownego wyobrażenia. „Downtown...” zawiera w sobie baśniowość, nierzeczywistość ; „Nienormalni” – smak goryczy.


Stylistyka zastosowana przez autorów „Downtown...” koresponduję z projektem głównego bohatera. Świąt przedstawiony ogranicza się do portretu ludzi życzliwych. Oglądamy wyłącznie organizatorów projektu, najbliższą rodzinę, uczestników wystawy i oczywiście bohaterów. W wywiadzie Petersen wyznał, że niektórzy projektanci poddawali się w trakcie. Jeszcze inni z góry odmawiali udziału. Śliwowski i Dzido tych sytuacji nie ukazują. „Downtown...” to projekcja ukrytych marzeń bohaterów; w ścieżce dźwiękowej dominują ich ulubione kawałki, na końcu filmu napisy spod fotografii Petersena przenikają do fotografii przedstawiających osoby upośledzone w codziennych, domowych sytuacjach. Takich sposobów stylizacji nie znajdziemy w „Nienormalnych” – reżyser  nie epatuje fikcją, choć bardzo często fabularyzuje poszczególne sekwencje (pójście na dyskoteki, symboliczne przekazanie fotela Plochowi). Obserwacja Bławuta łączy się z interpretacją danego zjawiska czy problemu. Reżyser wykorzystuje takie środki wyrazu, które pozwolą mu podkreślić (nie przerysować!) piękno obserwowanego świata. Dla Śliwowskiego, Dzido i Petersena  piękno jest fikcją, dla Bławuta – umotywowaną rzeczywistością.       

 




Daniel Stopa