PRZECZYTAJ WYWIAD Z LIDIĄ DUDĄ - REŻYSERKĄ "UWIKŁANYCH"

W poniedziałek, 29.10.2012, rozpoczął się 55. DOK Leipzig. W Lipsku swoją międzyna-rodową premierę będzie miał najnowszy dokument Lidii Dudy, „Uwikłani”, nagrodzony Złotym Lajkonikiem na tegorocznym Krakowskim Festiwalu Filmowym. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z autorką filmu. Rozmowę przeprowadził Daniel Stopa.


Na Krakowskim Festiwalu Filmowym wspomniała pani, że pierwotnie tytuł filmu brzmiał „Migotanie uczuć”, co miało podkreślać obecną w „Uwikłanych” niejednoznaczność. „Nie umiem odpowiedzieć, czy jestem ofiarą, czy katem” – mówi w pewnym momencie Maciek. Ten niejednoznaczny podział ról zainteresował panią przede wszystkim?


Lidia Duda: Od początku nie interesowała mnie zbrodnia, a okoliczności, które czynią z moich bohaterów raz ofiarę, raz kata. Niejednoznaczność, brak prostych pytań i łatwych odpowiedzi, wiele szarości i praktycznie brak sytuacji biało-czarnych – to było dla mnie największym atutem. Uwikłanie moich bohaterów w historię, która zmieniła całe ich życie, było doskonałą okazją, by zrobić film o tym, gdzie kończy się dobro a zaczyna zło, czy dobre intencję mogą rozgrzeszyć nas z win? Wszystko, co niszczyło i nadal niszczy moich bohaterów, pojawia się na styku ich relacji. W „Uwikłanych” nie mogło zabraknąć ani Maćka, ani Roberta, bo oni nie istnieją bez siebie w tej historii. Jeśli chcemy ocenić zbrodnię i karę, najpierw musimy pokazać tych, którzy stoją za czynami. Do tego potrzebna jest wiedza o tym, co ich ukształtowało, kim byli kiedyś, kim są dzisiaj i jakie ponieśli konsekwencje swoich czynów. Mój film zadaje mnóstwo pytań, ale nie daje gotowych odpowiedzi. Rolę sędziego zostawiłam widzom. Oczywiście, mam własne zdanie na ten temat, ale „Uwikłani” – w  moim odczuciu – to swoisty test etyczny, przez który każdy musi przejść sam. Chciałam, aby odbiorca doświadczył owego „migotania uczuć”, dlatego pozostawiłam go bez gotowych odpowiedzi.

Cały wywiad można przeczytać TUTAJ