RECENZJA FILMU "MORGENROT"

Michał Korchowiec w swoim filmie „Morgenrot”, pozwala widzom razem nim odkrywać wstrząsający portret własnej rodziny. Portret, który jak się okazało, przez lata nie był do końca prawdziwy, lecz oparty na przypuszczeniach i pełen niedomówień

Reżyser, będący zarazem jedną z głównych postaci filmu, i jego matka uświadomili sobie jak niewiele wiedzą o życiu babci i jej rodziny, dopiero podczas jej pogrzebu. Dowiadują się na nim, że była ona protestantką. Nie przypuszczali również, że posiadała niemieckie obywatelstwo. Z czasem okazuje się, że tajemnic jest znacznie więcej, że znają jedynie pewne fragmenty z historii jej życia, które ostatecznie nie muszą być prawdą. Śledzimy zatem reżysera, próbującego rozwikłać tajemnicę dotyczącą powojennego życia swojej babci. Z tego powodu wraz z matką, wyruszają w pełną bolesnych wspomnień i resentymentów podróż na Mazury, skąd babcia pochodziła. Spotykają się tam z niemieckim krewnym, którego nigdy wcześniej nie poznali. Drobne fakty, które słyszeli od babci, weryfikują rozmawiając z krewnym i dawną sąsiadką. Poznają przy okazji losy urokliwego miasteczka, którym niegdyś było to miejsce i realia w jakich żyła rodzina babci. Dowiadują się, że miała chłopaka, który zginął na wojnie, pozostawiając ją ciężarną. Kiedy wojna się skończyła, ich sytuacja z racji narodowości, nadal była bardzo trudna. Nie wiedząc dlaczego babcia wyszła za mąż za byłego partyzanta Armii Krajowej, nienawidzącego Niemców. Niestety zmienił on jej życie, a z czasem również życie ich licznego potomstwa, w niekończący się koszmar a wstydliwa tajemnica dotycząca śmierci jej nieślubnego dziecka, okazuje się szokująca. Nie ma grobu tego małego chłopca, ale to nie jest najważniejsze. Ważniejsza jest pamięć, która dzięki bohaterom zostanie zachowana.

Często ludzie wychodzą z założenia, że przeszłość nie ma znaczenia, że liczy się tu i teraz, a odgrzebywanie starych tajemnic nic pozytywnego za sobą nie niesie. Dokument Michała Korchowca pokazuje, że jest zgoła inaczej. Stawiając przed kamerą siebie i swoją rodzinę reżyser udowadnia, że wydarzenia nawet z dalekiej przeszłości, mają jakiś wpływ na teraźniejszość, na to kim jesteśmy, oraz dlaczego i jakie popełniamy błędy. Poznając dawne losy, reżyser i jego matka poznają również prawdę o sobie samych. Choć ich odkrycie jest niezwykle dramatyczne, wymagające sporo odwagi i determinacji, aby się z nim zmierzyć (zwłaszcza przed kamerą), to w jakimś sensie daje im to poczucie spełniania, wolności, zbliża do siebie a nawet w pewnym stopniu pozwala zadośćuczynić wyrządzonej krzywdzie.

Magdalena Ciesielska