KRYTYKA „DOKUMENTU POLITYCZNEGO”, KRYTYKA „KRYTYKI POLITYCZNEJ”
Pomimo wielu słabości i niedociągnięć, jakie wskazywano podczas spotkania dotyczącego najświeższej publikacji Wydawnictwa Krytyki Politycznej – „Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna”, książka ta jest bardzo ważna i bardzo potrzebna, gdyż rozpoczęła dyskusję przez ostatnie dwadzieścia lat niemalże nieobecną.
"Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna" obejmuje kilkanaście esejów, a wśród nich teksty takich autorów, jak: Artur Żmijewski, Kazimiera Szczuka, Jarosław Pietrzak czy Jakub Majmurek. O czym piszą? Jaki typ kina ich zainteresował? Otóż autorzy skupili swoje rozważania wokół dokumentów, które – jak informowała "Krytyka Polityczna" przed premierą książki – zabierały głos w najważniejszych debatach ostatnich dwudziestu lat – opowiadały o emigracji zarobkowej, cynizmie postpolityki, podziemiu aborcyjnym w Polsce czy metodach działania wielkich korporacji. Wzbudzały kontrowersje i wywoływały skandale. Przeczytamy więc o "Defiladzie" Andrzeja Fidyka, "Arizonie" Ewy Borzęckiej czy o "Barze na Victorii" Leszka Dawida. W książce nie zabrakło również głosu o dokumencie Macieja Drygasa "Usłyszcie mój krzyk" czy Marcina Koszałki "Takiego pięknego syna urodziłam".
Tadeusz Sobolewski na łamach „Gazety Wyborczej” zauważa jednak, że sposób, w jaki autorzy "Krytyki Politycznej" piszą na podstawie filmów dokumentalnych swoją "historię polityczną III RP", niepokoi swoją schematycznością i ubóstwem kryteriów. Dodaje również: Ważny jest [dla autorów książki – przyp. red.] ustrój, a nie człowiek. Typowość, nie jednostka. Nikt nie oczekiwał laurek, ale użyte argumenty nie dotyczą tego, czym te filmy naprawdę są - mówią o tym, czego w nich nie ma. Redaktor „Wyborczej” potwierdził swoją opinię na piątkowym spotkaniu w warszawskim Nowym Wspaniałym Świecie, zorganizowanym z okazji premiery książki. I nie ukrywał rozczarowania, że "Krytyka Polityczna" „krytykuje” dokumenty za zajmowanie się problematyką pojedynczego człowieka, a jednocześnie – za omijanie problemów uniwersalnych czy problemów systemu. Tadeusz Sobolewski mówił, że autorzy esejów oczekiwali od dokumentów z lat 1989-2009 rozpoznania systemów, jednak żaden opisywany przez nich film nie spełnił tych oczekiwań. Według niego, środowisko "Krytyki Politycznej" nie rozumie dokumentalistów, nie odnosi się do humanizmu, jaki polski dokument prezentuje. Te filmy idą za człowiekiem – podkreślał Sobolewski – Po co rozpoznawać system? Dokument służy zrozumieniu, sprawia, żeby ludzie mogli spojrzeć sobie w oczy, żeby coś zrozumieć.
Maria Zmarz-Koczanowicz, która również brała udział w dyskusji w Nowym Wspaniałym Świecie, popierając stanowisko Tadeusza Sobolewskiego, zaznaczała, że najważniejszym elementem filmu dokumentalnego jest jego walor poznawczy, możliwość poznania drugiego człowieka, jego rzeczywistości – zarówno z punktu widzenia reżysera poprzez realizację filmu, w skład której wchodzi m.in. obserwacja i zbliżenie się do bohatera, jak i z perspektywy widza poprzez samo obejrzenie filmu. A dokumenty, które znalazły się na celowniku "Krytyki Politycznej", z takim walorem bez wątpienia się identyfikują. Co jednak najbardziej nurtowało Marię Zmarz-Koczanowicz, to specyficzna retoryka, jaką posługują się autorzy esejów. Dokumentalistka przyznała, że język, w którym dominuje słowo „system”, kojarzy jej się z niczym innym, jak tylko z propagandą wszechobecną w czasach PRL-u. Dlatego też na rozpoczęcie piątkowej dyskusji przygotowała do projekcji film Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego, "Uwaga chuligani" z 1955 roku, który zapoczątkował tzw. „czarną serię” polskich dokumentów, mówiących o poważnych, społecznych problemach w latach pięćdziesiątych – w oficjalnej, kreowanej rzeczywistości nieistniejących (film można obejrzeć tutaj).
Maciej Gdula, jako reprezentant "Krytyki Politycznej" biorący udział w spotkaniu, podkreślał w imieniu współautorów książki, że ich celem było spojrzenie na funkcje, jakie spełnia film dokumentalny w rzeczywistości po ’89. Stąd jego krytyka – a właściwie krytyka braku krytyki sytuacji politycznej w kinie dokumentalnym. Gdyż, według Macieja Gdula, dokument po ’89 spełnia funkcje polityczne, ale jest afirmatyczny wobec systemu. Ma się więc wrażenie, że "Krytyka Polityczna" wymaga od filmu dokumentalnego gwałtownej reakcji, efektywnego działania i bezwzględnego oddziaływania. To nie mają być tylko obrazki i słowa. Cytując ponownie wypowiedź Macieja Gdula, kino dokumentalne ma do zrobienia jakąś pracę. Pozostaje jednak pytanie, jaką?
Zarówno Maria Zmarz-Koczanowicz, jak i Tadeusz Sobolewski, uważają, że "Krytyka Polityczna" niepotrzebnie wymaga od dokumentów – powstałych w latach 1989-2009 oraz powstających obecnie – takiego samego zaangażowania w politykę, jakie charakteryzowało filmy z okresu komunizmu. Przede wszystkim dlatego, że żyjemy w zupełnie innej rzeczywistości. Problemem nie jest jakiś system, z którym musimy walczyć – twierdzi Tadeusz Sobolewski – problemem jest to, że obecny świat jest rozczłonkowany, a nasze bariery są teraz większe, niż te, które dzieliły nas w czasach komunizmu.
Drugi argument Tadeusza Sobolewskiego i Marii Zmarz-Koczanowicz, nota bene reżyserki filmu "Pokolenie ’89", opiera się na obecnej sytuacji polskiego dokumentu, a konkretnie – na niemożności tworzenia filmów dokumentalnych na pewne tematy i w sposób profesjonalny, czyli taki, w jaki robi się dokumenty w innych krajach europejskich. Co rozmówcy mieli na myśli? Wydaje się, że powrócili do tematu dyskusji, która została rozpalona pod koniec ubiegłego roku – czyli do dyskusji o braku miejsca filmu dokumentalnego w telewizji, zwłaszcza w telewizji publicznej. Ponownie pojawiła się kwestia zamkniętych bram TVP dla dokumentu artystycznego, autorskiego, mówiącego o sprawach ważnych. Tu włączył się również Artur Liebhart, dyrektor warszawskiego festiwalu Planete Doc, dodając, że pomimo wolności, którą się cieszymy po roku ’89, nadal istnieją pewne tematy, pewne formy dokumentalne, które nie mają w telewizji racji bytu.
Nasuwa się zatem pytanie, czym w świetle tej dyskusji jest polskie kino dokumentalne? Jakie zadania stoją przed nim w obecnej rzeczywistości? I co więcej, czego się spodziewamy od dokumentu w następnym dwudziestoleciu? Czy jego polityczne zaangażowanie, o które domaga się „Krytyka Polityczna”, będzie w stanie spełnić mniej lub bardziej wygórowane oczekiwania względem opisywanej przez filmowców rzeczywistości?
W spotkaniu, które odbyło się w miniony piątek (8 kwietnia) w warszawskim Centrum Kultury Nowy Wspaniały Świat, wzięli udział: Maria Zmarz-Koczanowicz, dokumentalistka, Artur Liebhart, dyrektor festiwalu Planete Doc, Maciej Gdula z "Krytyki Politycznej" oraz Agnieszka Wiśniewska, współautorka i redaktorka publikacji.