O „CUDZYCH LISTACH” MACIEJA DRYGASA
„Cudze listy” są potwornie ponurym filmem. To całkowicie destrukcyjny obraz. Z drugiej strony, nie widziałem powodu, żeby bawić się w jakąś taką słodko-gorzką formę – mówi Maciej Drygas o swoim najnowszym filmie (Portalfilmowy.pl).
"Cudze listy" Macieja Drygasa to filmowy kolaż, w którym Maciej Drygas sięga do archiwów IPN i wydobywa na światło dzienne listy Polaków pisane w okresie PRL. Kontrolowana przez służby bezpieczeństwa codzienna korespondencja Polaków staje się tkanką do zbudowania przez reżysera przejmującego portretu wewnętrznego Polaków w latach 1945-1989.
W serwisie Portalfilmowy.pl ukazał się artykuł Gabrieli Urbańskiej traktujący o „Tajemnicach Cudzych listów”. Po „Usłyszcie mój krzyk”, „Głosu nadziei”, oraz „Jednym dniu w PRL”, „Cudze listy” to, zgodnie z zapowiedzią Drygasa, ostatni jego film, którego tematyka jest ściśle związana z PRL-em.
Urbańska przywołuje słowa reżysera: „Te cztery filmy tworzą jakąś całość. W każdym przeprowadzałem pewne ćwiczenia warsztatowe. W sensie filmowym zamykam jakąś drogę. W ostatnim z nich próbuję rzeczywiście zmierzyć się z całym PRL-em. To była archeologiczna robota: lata poszukiwań, kopania w archiwach, wyciągania materiałów bardzo unikalnych”.
Jednak jak autorka artykułu pisze dalej: „Praca nad filmem wymagała nie tylko przekopania się przez góry materiałów zgromadzonych w placówkach Instytutu Pamięci Narodowej, zbiorach prywatnych i piwnicach. W filmie występują sceny rekonstrukcyjne, pokazujące krok pro kroku system sortowania korespondencji, dotykowy etap kontroli (przez który przechodziło rocznie 436 mln listów!) i wreszcie otwierania kopert na specjalnie do tego przystosowanych blatach parowych.
Tekst Gabrieli Urbańskiej można przeczytać tutaj.
Na stronie internetowej PISF również pojawił się tekst o filmie Drygasa – tuż po projekcji, która odbyła się 14 grudnia w ramach 11. edycji festiwalu WATCH DOCS. Prawa Człowieka w Filmie, oraz po spotkaniu z reżyserem. Znajdziemy w nim zrelacjonowane przez Kalinę Cybulską wypowiedzi Drygasa na temat powstawania dokumentu.
„- Szperałem kilka lat - mówił reżyser o procesie dokumentacji. - To nie jest tak, że w Instytucie Pamięci Narodowej rzuca się hasło perlustracja i wylatują teczki z listami. Musiałem przeprowadzić swoiste śledztwo. Czasami z pierwszego otwarcia udawało się znaleźć jakiś list, a czasami na podstawie notatek służbowych SB, raportów rocznych zamawiałem kolejne setki teczek. Pracowałem we wszystkich oddziałach IPN-owskich. Kilka tysięcy teczek przeszło przez moje ręce, pewnie ok. 300-400 listów rozpatrywałem do montażu, po to, żeby 30 z nich dopuścić do filmu. To nie była przyjemna robota. Materiały SB mają potwornie negatywną energię. W dodatku po części sam czułem się perlustratorem czytając te wszystkie listy i notatki służbowe.
Reżyser pytany o wybory, jakich dokonywał w trakcie realizacji filmu, opowiadał: - Mam świadomość, że to film bardzo autorski. Poza częścią werbalną, zależało mi na tym, żeby to było również kino, więc dbałem o formę, konstrukcję. Chciałem skomponować pewną całość o precyzyjnie zbudowanej dramaturgii, żeby ta tkanka emocjonalna się rozwijała, żebyśmy właśnie nie dotykali wielkiej historii, polityki, żeby ten film nie był zanurzony w publicystyce, tylko, żeby składał się z drobnych szczegółów codzienności. Chciałem zajrzeć w głąb człowieka, nie chciałem po raz kolejny opowiadać o momentach przełomowych, nie chciałem wpuszczać do tego filmu osób, które pisały tę dużą historię.”
Tekst Kaliny Cybulskiej można przeczytać tutaj.