POZWÓLMY SIĘ ZAHIPNOTYZOWAĆ – RECENZJA FILMU „DAR”
Wczoraj w Kinie Mikro odbyła się premiera filmu „Dar”, który znalazł się w Konkursie Polskim 56. Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Kolejny pokaz dokumentu odbędzie się 2 czerwca w Kinie Kijów.Centrum.
"Dar” zahipnotyzował mnie, jakbym i ja poddała się praktykom Jurija Mokriszczewa, hipnotyzera, bohatera filmu Przemysława Kamińskiego. Niemal przez 60 minut, jakie trwał seans wpatrywałam się w obraz ze skupieniem i z ciekawością, a w mojej głowie pojawiały się różne myśli na temat bohatera i funkcjonowania ludzkiej psychiki.
Muzyka i zdjęcia tworzą tutaj nastrój z pogranicza snu i jawy. Powolne ruchy kamery, stosowanie retardacji oraz odbieranie ostrości obrazowi i wyostrzanie go na nowo – to wystarczy, by mieć poczucie jakby się było w innym wymiarze. Uzyskanie efektu bycia „w skórze” zahipnotyzowanego wychodzi Kamińskiemu również dzięki zastosowaniu muzyki spoza oglądanego świata. Scenom, gdy Mokriszczew hipnotyzuje gości weselnych podczas zabawy towarzyszą spokojne i zarazem niepokojące dźwięki skomponowane przez Andrzeja Smolika. Tworzy się atmosfera wyczekiwania, niepewności a czasem nawet grozy. Po co bohater usypia imprezowiczów? Co zrobi z nimi później? Mimo, że wiadomo, że nic złego się nie wydarzy, to reżyserowi udaje się uzyskać pożądany przez kino suspens.
Bohaterem filmu jest pochodzący z Ukrainy Jurij, mężczyzna mocno oddany prawosławnej religii. W jego rodzinnej wsi bycie hipnotyzerem przy jednoczesnej ortodoksyjnej wierze budzi sprzeciw. Podczas wizyty w domu przyznaje, że boi się iść do cerkwi, że czuje się w niej jak szpieg. Wraz z rozwojem historii dowiadujemy się od Jurija, że podczas prowadzonych seansów niejednokrotnie czuł obecność zła, że czuł szatana obok siebie. Odniosłam wrażenie, że bohater wyznaje to z bólem, tak jakby traktował swój dar nie tylko jako dar, lecz również jako przekleństwo.
Sposób sfilmowania tej historii przez Kamińskiego i jej opowiedzenia przez Mokriszczewa sprawia, że uzyskujemy bardzo złożony obraz bohatera. „Dar” jest po części dokumentem traktującym o pracy hipnotyzera, po części historią konkretnego człowieka, wychowanego w określonych warunkach i czującego w określony sposób. Jest tu miejsce na intymne wyznania dotyczące dawnej miłości, żale skierowane do rodziców i łzy związane z tęsknotą za bliską osobą. Ta głęboka wrażliwość Jurija przekłada się na jego pracę. Z hipnozy można uczynić świetne widowisko i Mokriszczew to robi. Często idzie jednak w inną stronę: hipnotyzuje ludzi, żeby przekazać im pozytywne fluidy, wiarę we własne możliwości, miłość do samych siebie i ludzi naokoło oraz poczucie szczęścia. Nigdy nie byłam przychylna hipnozie, ale jeśli miałaby ona taką postać jestem na tak.
Tekst: Agnieszka Młynarczyk