SKAZANI NA SWAŁKĘ - „SOMETHING BETTER TO COME” HANNY POLAK
Najnowszy, długo oczekiwany dokument Hanny Polak, "Something better to come" został właśnie nagrodzony Nagrodą Specjalną JUry na fetsiwalu IDFA. Zapraszmy do recenzji lektury filmu autorstwa Daniela Stopy.
W najnowszym filmie dokumentalnym Hanny Polak „Something Better to Come” co chwilę nad wielkim wysypiskiem śmieci unosi się ciemna masa ptaków. Kiedy maszyny przerzucają odpady, ptaki lądują i karmią się resztkami. Potem zjawiają się ludzie, przegrzebują śmieci w poszukiwaniu rzeczy, które pozwolą im przetrwać: jedzenia, ubrań, materiałów do zbudowania schronienia, puszek i butelek, za które w skupie płacą wódką. Niemalże przez całą projekcję widok tych ptaków i ludzi zlewa się w jeden obraz, aż nadchodzi moment, w którym główna bohaterka przegrywa z losem. Gdyby była jednym z tych ptaków, mogłaby unieść się nad ziemią, odlecieć daleko i spróbować jeszcze raz odmienić swój los.
Akcja „Something Better to Come” rozgrywa się na swałce, czyli największym wysypisku śmieci Europy, oddalonym od centrum Moskwy zaledwie o 20 kilometrów. Na tym ogromnym, bezkresnym i oficjalnie niedostępnym nikomu terytorium mieszka najuboższa grupa ludzi w Rosji. Wśród nich jest jedenastoletnia Jula. „Gdyby ojciec żył nie stracilibyśmy mieszkania” – tłumaczy dziewczynka, dlaczego znalazły się tu razem z mamą. Jula, podobnie jak jej rówieśnicy w swałce i poza murem, stara się normalnie żyć: maluje się znalezionymi pod zwałami śmieci kosmetykami, czyta wyrzucone czasopisma dla nastolatek, pierwszy raz upija się z koleżankami, przeżywa pierwszą miłość. To, co w tej dziewczynie jest niesamowite i co odróżnia ją od innych w swałce, to wielka wiara, że pewnego dnia jej los się odmieni i opuści to miejsce, by – jak często powtarza – „normalnie żyć”. Ta siła i wiara zaciekawiła reżyserkę tak bardzo, że poświęciła bohaterce czternaście lat.
„Something Better to Come” to kolejny – po nominowanych do Oscara „Dzieciach z Leningradzkiego” – silny, nasycony emocjami, zanurzony w kwestiach społecznych dokument Polak. Niesłuszne byłoby jednak twierdzenie, że reżyserka stawia się w roli moralistki, że oskarża konkrety kraj, system, ludzi. Owszem, z radia dowiadujemy się, że Putin rozpoczyna kolejną kadencję, docierają informacje o ataku Czeczenów na moskiewski teatr i trudno nie czuć hipokryzji, gdy słyszymy dumne orędzie noworoczne o wzroście liczby urodzeń i widzimy Julę niepewną losu swojego dziecka. Oglądając film odnosi się wrażenie, że zaciekawienie reżyserki wynika z czysto ludzkiej wrażliwości, że podobny film mógłby powstać w Nowym Jorku, Berlinie czy Warszawie, czyli wszędzie tam, gdzie ludzka historia zasługuje na uwagę drugiego człowieka.
Ta humanistyczna wiara jest po części sensem tego filmu. Jeden z mieszkańców swałki opowiada przejmująco o braku empatii i wrażliwości innych ludzi. Na wysypisku przynajmniej nie spotyka się z gniewem, brakiem zrozumienia, wręcz poczuciem własnej winny, że stąpa z innymi po tym świecie. Polak pokazuje nam, że warto zaciekawić się losem drugiego człowieka, że to tylko w naszych głowach znosimy znak równości. A o tym, że ten znak jest tylko fikcyjną granicą świadczy epilog filmu, w którym niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Jula przenosi się do nowego domu, aby tam zacząć –tak podobne do naszego - normalne życie.
Daniel Stopa