ROZMOWA Z MARTĄ PRUS, AUTORKĄ FILMU „VAKHA I MAGOMED”
„Vakha i Magomed” w reżyserii Marty Prus pojawi się na najważniejszych międzynarodowych festiwalach filmów dokumentalnych – w Lipsku (DOK Leipzig) i Amsterdamie (IDFA). O tytułowych bohaterach i ich trudnej sytuacji opowiada autorka filmu w rozmowie z Bolesławem Racięskim.
Vakha to ojciec, Magomed – syn. Obaj Czeczeńcy mieszkają w Ośrodku dla Cudzoziemców na warszawskich Bielanach, gdzie spokojnemu życiu rytm nadają wspólne posiłki, treningi kickboxingu i gra na komputerze. Marta Prus w swoim filmie przygląda się wzajemnym relacjom bohaterów, śledząc przy tym proces budowania w Ośrodku namiastki domu. Na Vakhu i Magomedzie ciąży jednak klątwa wojennych przeżyć, która możliwość przywrócenia dawnej równowagi stawia pod znakiem zapytania.
***
W jaki sposób po raz pierwszy zetknęła się pani z historią Vakhy i Magomeda? Co sprawiło, ze zechciała ją pani opowiedzieć publiczności?
Marta Prus: Spędziłam trzy tygodnie w Ośrodku dla Cudzoziemców Warszawa-Bielany, szukając odpowiedniego bohatera do mojego filmu. Każdego dnia spotykałam wielu ludzi i słuchałam ich historii. O Vakhu i Magomedzie opowiedziała mi jedna z wolontariuszek. Gdy poznałam ich osobiście i zobaczyłam wyjątkową relację łączącą ojca i syna, wiedziałam, że może to być interesujący mnie sposób na opowiedzenie o sytuacji uchodźców. Zrobić film o miłości i godności ludzi przebywających w trudnych warunkach.
Jak bohaterowie zareagowali na pomysł kręcenia ich codziennego życia, podszytego przecież osobistym i bardzo ciężkim dramatem?
M. P.: Nawiązaliśmy bardzo dobrą relację opartą na zaufaniu. Dlatego byli otwarci. Zadawali na początku wiele pytań, mówili że ich życie jest nudne, że nic się przecież nie dzieje. Nie rozumieli dlaczego chcę ich fotografować. Wszystko im szczegółowo wyjaśniałam.
Podczas kręcenia filmu wiele czasu musiała pani spędzić w Ośrodku. Jakie wrażenia pani stamtąd wyniosła?
M. P.: Ten ośrodek już nie istnieje, ale niestety istnieją inne. Budujących wrażeń z takiego miejsca wynieść nie można...
Dorośli nie mają ochoty się asymilować, dnie spędzają w ciasnych pokojach, jedyne życie widziałam w dzieciach, które bawiły się w swoim gronie. Było to miejsce pełne zdezorientowanych i nieszczęśliwych ludzi, żyjących w zawieszeniu, którym trudno jakkolwiek pomóc.
Film powstał w zeszłym roku. Czy wie pani, jak od tego czasu toczyły się losy bohaterów?
M. P.: Jesteśmy i pozostaniemy sobie bliscy, w miarę możliwości spotykamy się w Warszawie. Niewiele się u nich zmieniło. Przeprowadzili się pod Warszawę, Vakha czasem pracuje, Magomed chodzi do polskiej szkoły i trenuje kickboxing. Czekają na moment kiedy będą mogli wrócić do domu, do Czeczenii.
Czy pracuje już pani nad kolejną produkcją?
M. P.: Nieustannie :)
Z Martą Prus rozmawiał Bolesław Racięski.